Autostopowanie do A Coruñi zajelo mi osiem godzin. Zwazywszy na fakt, ze z Oviedo bylo tylko 300 km, to czas nie jest powalajacy... Roznie z tym stopowaniem w Hiszpanii bywa. Mam tylko nadzieje, ze kolejne dystanse bede pokonywac w nieco lepszym czasie ;).
Moimi ostatnimi kierowcami byla para Rumunow, ktorzy mieszkaja w Brukseli. Wlasnie jechali na wakacje (lub jak sami stwierdzili - w podroz poslubna z rocznym poslizgiem) do Portugalii na oboz dla surferow. Poniewaz nie spieszylo im sie zbytnio i nie mieli stalej trasy, postanowili, ze mnie podrzuca do samej Coruñi.
Pierwsze wrazenia po wjezdzie do miasta nie byly najlepsze. Modernistyczne, wysokie budynki nie zachwycaly, ale w miare jak kierowalismy sie do centrum, bylo troche lepiej. Moi dobroczyncy wyrzucili mnie gdzies w miescie, zostawili swoje maile i pojechali dalej. Mam nadzieje, ze uda mi sie z nimi spotkac w Brukseli pod koniec miesiaca, bo chcialabym sie dowiedziec, jak im sie udala Portugalia :).
Dwie godziny pozniej spotkalam sie z Tabi - dziewczyna z CS ze Szkocji, ktora mieszka w Coruñi od kilku miesiecy.
Pierwsza noc byla dla mnie dosc ciezka, bo przyszlo mi spac na dwoch, co rusz rozjezdzajacych sie, siedziskach od sofy i moim plecaku. Zatem przez pierwsza polowe nastepnego dnia chodzilam po miescie jak zombie. Wszystko mnie bolalo, chcialo mi sie spac i nie mialam sily na zwiedzanie. Na szczescie slonce stopniowo dodawalo mi energii i w koncu moglam czerpac radosc ze zwiedzania.
A Coruña okazala sie calkiem interesujaca. Zwlaszcza najstarsza czesc miasta, pelna malych, waskich uliczek oraz port. Na szczescie pierwsze wrazenia dnia poprzedniego udalo sie mocno zmodyfikowac podczas slonecznego spaceru nazajutrz :).
Druga noc uplynela mi juz nieco spokojniej, bo do dwoch siedzisk Tabi dorzucila jeszcze trzecie. W takim zestawie nie rozjezdzaly sie juz zbytnio, a miesnie funkcjonowaly prawidlowo. Po szybkim spakowaniu sie poszlam na przystanek, skad autobus zabral mnie na obrzeza miasta. Po jakis 20 minutach tarabanienia sie z plecakiem, dotarlam na stacje benzynowa, na ktorej przyszlo mi czekac wyjatkowo krotko (w koncu!). A Coruña zostala w tyle, a ja mknelam do slynnego Santiago.