Geoblog.pl    caminho    Podróże    Gottland    Witamy wiosne na Wegrzech!
Zwiń mapę
2009
23
mar

Witamy wiosne na Wegrzech!

 
Węgry
Węgry, Budapest
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 766 km
 
Budapeszt kusil i kusil... wiec w koncu do niego dotarlismy :). Piec godzin, mile stopowanie i mozna bylo nacieszyc oko miastem, ktore na pol (a konkretniej na Bude i Pest) dzieli, wijacy sie jak boa, Dunaj. Ale zanim dotarlismy do jednej z ciekawszych europejskich stolic nie obeszlo sie bez przygod!

Na Wegry wybralam sie z Lukaszem, kolega studiujacym stosunki i slowacki w Krakowie, a w chwili obecnej kolejnym studentem zagranicznym na Masaryčce.
[3 tygodnie wczesniej]
- A w weekend 20-22.03 wybieram sie do Budapesztu.
- A nie masz ochoty jechac stopem? Bo tez chcialabym pojechac na Wegry.
- A pojechalabys ze mna?
- No baaa. Jasne.
I w ten oto prosty sposob narodzil sie plan wypadu na weekend do Mad'arska :).

Na wylotowce z Brna stalismy 1,5 godziny. Dluuuugo, ale los nam to pozniej wynagrodzil. Dwukrotnie! Naszym pierwszym kierowca byl Czech, ktory niewielka ciezarowka jechal do Bratyslawy. Wysadzil nas niestety na stacji benzynowej na Lamaču, ktora okazala sie byc zamknieta... Znalezlismy sie w kropce, bo bylismy wlasnie na przedmiesciach miasta, podczas gdy trzeba nam bylo dostac sie na drugi biegun. Mimo tego, ze stacja byla w remoncie, dzialala myjnia. Wlasnie wyjezdzal z niej superwypasiony samochod, wiec stwierdzilismy, ze nie ma co czekac i trzeba uderzac, a noz nas kierowca podwiezie gdzies do miasta. Jak sie z niego wydostaniemy, bedziemy sie martwic potem. Lukasz uzywajac swych zdolnosci lingwistycznych namowil chlopaka zeby nas wzial. A ten byl tak uprzejmy, ze zawiozl nas na sama slowacko-wegierska granice (nawet nie wiedzielismy, ze to tylko 10km od Bratyslawy). Tam od razu wskoczylismy do samochodu rodakow, ktorzy na tablicach powodujacych cieplo na sercu (DL) mkneli (190km/h!) z Wroclawia do Rumunii. Nawet sie nie obejrzelismy, kiedy bylismy na przedmiesciach Budapesztu. Panowie zyczyli nam szczescia i udali sie w dalsza droge. My zas, z bananami na twarzach, ruszylismy do ataku ;).

Poniewaz znajdowalismy sie w jakims odleglym od centrum miejscu, postanowilismy zaczepic kogos mlodego na przystanku i zapytac sie, jak dotrzec do miasta. Ku naszej ogromnej radosci dziewczyna, ktorej sie poradzilismy mowila nienajgorszym angielskim. Wlasnie nam dawala instrukcje, kiedy...
- And do you know where is Hősök Tere?
- Eee... in Budapest? - popatrzyla na nas podejrzanie.
- So we're not in Budapest?
- Of course not! - prawie foch ;).
Coz... okazalo sie, ze nasi polscy przyjaciele wysadzili nas troche przed Budapesztem, w niewielkim miasteczku przy autostradzie. Cale szczescie z przystanku, na ktorym wysiedlismy, jechal autobus prosto do centrum Budapesztu.

Miasto zrobilo na nas bardzo dobre wrazenie - zwlaszcza na Lukaszu, ktory zakochal sie w nim od pierwszego wejrzenia i okrzyknal je wieksza miloscia niz sam Wieden. I chyba cos w tym bylo... Miejsce polozone wsrod wzgorz, z majestatycznie plynaca rzeka przez sam jego srodek, mnostwem pieknych budynkow, pomnikow. Duze, ale spokojne. Chyba ten wzgledy spokoj dodawal mu uroku.

Przez kilka kolejnych godzin po przyjezdzie lazilismy po Budapeszcie sami, delektujac sie zabawa w detektywow i poszukiwaczy skarbow. W koncu wyladowalismy w interesujacej hali targowej na lángosu - specjalnosci kuchni wegierskiej. To pyszny placek, z takiego samego ciasta, jak paczek, tylko, że nie jest slodki. My wybralismy wersje z serem, smietana i cebula. Zjesc lángosa i umrzec. Nic wiecej ;).

Poznym popoludniem dolaczyli do nas Katka, slowacko-wegierska kolezanka Lukasza i jej chlopak Gabor. Spedzilismy u nich trzy noce. Katka i Gabor pokazali nam wiele interesujacych miejsc, w tym zamek krolewski po stronie Budy (mieszkali zaledwie 10min od niego, wiec z lokalizacja trafilismy idealnie!), Hősök tere (Plac Bohaterów), czy Zamek Vajdahunyad (zespol architektoniczny z budowlami z roznych epok) - tutaj tez urzadzilismy sobie z Lukaszem w niedzielny poranek maly piknik :). Odwiedzilismy takze dwie undergroundowe knajpy - kluby zrobione we wnetrzach starych, zniszczonych kamienic, z bardzo fajnym wystojem i bardzo klimatyczne. Reszte czasu spedzilismy na samotnym zwiedzaniu stolicy. Z wegierskim mocno sie gimnastykowalismy i za nic w swiecie nie moglismy nic zrozumiec (no moze poza kilkoma przydatnymi slowkami typu "cipők" i "ruhák", ktore znacza tyle co "buty" i "ubrania". Serio!). Lukasz dzielnie probowal nawiazywac konwersacje dzierzac w rece moje wegierskie rozmowki i nawet niezle mu szlo ;). Jeden z kierowcow w drodze powrotnej nawet myslal, ze jest on Wegrem, taka dobra ma wymowe skubaniec! Mielismy tez duzo szczescia z pogoda - przez caly weekend swiecilo nam slonce i utrzymywala sie dodatnia temperatura. Idealny poczatek wiosny :). A wycieczka oczywiscie jak najbardziej udana!

Droga powrotna byla tylko ukoronowaniem naszej podrozy, wisienka na torcie :). Nie dosc, ze pierwszy samochod zatrzymal nam sie po okolo 30 sekundach, to na drugi musielismy czekac... moze ze dwa razy dluzej ;). Do tego panowie kierowcy, obaj Wegrzy w srednim wieku, mowili bardzo dobrze po angielsku (co stalo w sprzecznosci z naszymi doswiadczeniami w samym Budapeszcie). I tym oto prostym sposobem w 3 godziny bylismy z powotem w naszym kaprysmym Brnie. Kiedys trzeba bedzie to powtorzyc :).
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (36)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (1)
DODAJ KOMENTARZ
aRTi
aRTi - 2009-03-28 20:48
Włączyły mi się wspomnienia... Eszke szewere de, he de re szwede... Tokaj i gulasz ... najlepsze na świecie :)
 
 
caminho
Marta Lipińska
zwiedziła 3.5% świata (7 państw)
Zasoby: 25 wpisów25 6 komentarzy6 314 zdjęć314 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże
28.06.2009 - 24.07.2009
 
 
01.02.2009 - 27.05.2009