Do Pragi wybralam sie, aby pozegnac sie z moim dobrym kolega Tomášem, ktorego poznalam w sierpniu '08 przez CS. Wracalam wowczas stopem z Belgii i postanowilam wpasc "po drodze" do ukochanego miasta nad Weltawa. Tomáš byl moim hostem i okazal sie bardzo interesujaca osoba, wielkim podroznikiem. Choc moja wizyta byla bardzo krotka, pozostalismy w czestym kontakcie. A bedac w Czechach ponowna wizyta u Tomáša byla tylko kwestia czasu...
Pierwsza proba wypadu do Pragi nie wypalila ze wzgledu na moje problemy zdrowotne, ale za drugim razem poszlo jak po masle :). Na stacji benzynowej we wsi Popůvky (25min jazdy autobusem podmiejskim z Brna) szybko zlapalam stopa prosto do Pragi. Kierowca wysadzil mnie na Pankrácu, gdzie wskoczylam w metro prosto na Václavák... uwielbiam to uczucie wychodzenia z praskich podziemi na jeden z najpiękniejszych placow Europy :). Po niedlugiej wizycie w ulubionej ksiegarni na Václaváku, udalam sie prosto na moje ukochane miejsce - Kampe. W drodze na remontowany (juz chyba z rok) Most Karola bladzilam nieznanymi mi dotychczas uroczymi uliczkami. Z panem z galerii (FotoGrafic) ucielam sobie mila pogawedke i podreptalam dalej. Na Kampie probowalam nacieszyc sie ostatnimi poznopopoludniowymi promykami slonca, igrajacymi gdzies pomiedzy drzewami. Z Tomášem spotkac sie mialam dopiero po osmej, wiec mialam jeszcze dwie godziny w zapasie. By je milo spozytkowac, postanowilam, ze udam sie na Hradczany. I to byl strzal w dziesiatke! Nie bylo ani morza turystow, ani gwaru. Od czasu do czasu dochodzily tylko dzwieki stawianej sceny na przyjazd Obamy (dzien pozniej mowili w radiu, ze "scena wyglada jakby byla dla jakiejs rockowej gwiazdy"). Milo bylo podziwiac panorame miasta w takiej intymnej atmosferze... Schodzac na Malostranska, okazalo sie, ze Zlatá ulička jest otwarta i to zupelnie za free! Skorzystalam wiec z tej okazji i po raz pierwszy od 12 lat ponownie chodzilam miedzy tymi malutkimi, kolorowymi domkami :). Ludzi byla zaledwie garstka, wiec - ponownie - mozna bylo nacieszyc sie zupelnie nieturystyczna Praga.
Z Tomášem i jego kolezanka Marketa pojdechalismy do innych jego znajomych - Bary i Michala - u ktorych ja i Tomáš nocowalismy. "Wieczorek pozegnalny" byl bardzo sympatyczny. Tomáš opowiadal o swoich nadchodzacych planach (tj. locie do Delhi, podrozowaniu po Indiach, Pakistanie i Nepalu oraz pracy w Nepalu - glownym celu podrozy do Azji) i poprzednich wizytach w Indiach i Iranie. W miedzyczasie gotowal i pokazywal zdjecia. Skonczylismy je ogladac pozno w nocy.
Nastepnego dnia troche pokrecilismy sie we dwoje po miescie. Zaciagnelam Tomáša na Most Czechowa, a potem pod wahadlo, ktore - o dziwo - stalo... Do dzis nie mam pojecia dlaczego (hmmm?). W ciagu dnia dolaczyc do nas miala Emilia - bohemistka i czlonkini CS z Wroclawia. Niestety, pojawila sie ze swoim towarzyszem dosc pozno, kiedy ja juz czekalam na Vyšehradzie na metro, wiec zdazylysmy sie tylko przywitac... i pozegnac.
Z Tomášem usciskalam sie serdecznie i zlozylam zamowienie na kartke z Indii (to tak na dobry poczatek ;)), a potem pojechalam w nieznane mi rejony miasta, na wylotowke w strone Brna. Jakiez bylo moje zdziwienie, gdy na stacji zobaczylam bratnia dusze - kolege autostopowicza. Milan udawal sie rowniez na poludnie (do Znojma), wiec postanowilismy lapac razem (zwlaszcza, ze stanac osobno za bardzo nie bylo gdzie). Po ponad godzinie w palacym sloncu zatrzymalo nam sie pierwsze auto. Kierowca podwiozl nas na stacje jakies 60km dalej, skad wzial na slowacki TIR po kilku minutach. A do Brna dojechalam z kierowca juz sama, poniewaz moj wspoltowarzysz wyskoczyl gdzies po drodze i kontynuowal swoja podroz juz w troche innym kierunku :).