Geoblog.pl    caminho    Podróże    Iberia Infinita    Miasto spotkan
Zwiń mapę
2009
16
lip

Miasto spotkan

 
Portugal
Portugal, Lisboa
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 2727 km
 
Do Lizbony dotarlam na trzy auta – dwa osobowe i TIRa. W pierwszym jechalam z portugalskim geodeta (albo geologiem… nie pamietam), w drugim z angielskim biznesmenem, ktory wcisnal mi do reki firmowa komorke i powiedzial : “Zadzwon do rodziny”, a ciezarowka z lokalnym kierowca. Okazalo sie, ze dogadywanie sie w Portugalii po hiszpansku nawet wychodzi… aczkolwiek czasem musza powtarzac do znudzenia, az w koncu sie na dane slowo wpadnie ;). Latwiej z jezykiem pisanym – bedac znawca innego jezyka romanskiego mozna praktycznie wszystko zrozumiec. Jak milo!

TIRowiec wysadzil mnie na wjezdzie do miasta, a stamtad autobusem przedostalam sie na jego drugi koniec, gdzie mialam sie spotkac z Inês z CS. Inês nie mieszkala w samej Lizbonie, ale jej wioske mozna zaliczyc do aglomeracji Lizbony, ktora obejmuje 2 miliony mieszkancow (w samym miescie zyje zaledwie 600.000 ludzi). Aby sie tam dostac musialysmy zlapac prom na druga strone rzeki, a nastepnie wsiasc tramwaj. Cala operacja trwala niewiele ponad pol godziny. Jak na moj gust calkiem niezle, ale “rdzenni” mieszkancy Lizbony stwierdzili, ze to straaasznie dlugo (taaa… zobaczyliby co sie dzieje z komunikacja miejska we Wroclawiu, kiedy czlowiek chce sie z jednego kranca miasta na drugi przebic…). Tak czy siak – byla to mila odmiana :).
Inês dopiero niedawno dolaczyla do spolecznosci CS i bylam jej pierwszym gosciem. Dziewczyna byla troche zagubiona i nie wiedziala, co robic, dlatego staralam sie zapewnic jej komfort psychiczny i zarazic pozytywna energia CS. Nie zawsze sie udawalo, ale coz…

W Lizbonie poznalam kilka bardzo interesujacych osob i ciesze sie, ze do tylu spotkan doszlo! Drugiego dnia mojego pobytu (tudziez trzeciego, liczac dzien ze stopem) w Bélem spotkalam sie m.in. z Antonio i Bruno. Bruno byl zafascynowany Polska po rocznym pobycie na Erasmusie w… Katowicach. Obecnie probuje nawet znalezc jakas prace w naszej ojczyznie, ale skoro nam z tym nielatwo, to co dopiero Portugalczykowi. Antonio z kolei okazal sie byc fantastycznym przewodnikiem po miescie i wiedzial praktycznie wszystko o Bélem (tam tez sie wszyscy spotkalismy). Pod wieczor zaprosil mnie na obiad do miejsca prowadzonego przez ludzi z Goa (az mi sie oczy swiecily, jak uslyszalam propozycje). Na moim bezmiesnym talerzu byla zielona soczewica, ryz i przepyszny zielony sos. Antonio wybral opcje dla miesozercow z zoltym sosem. Na deser zaszlismy na slynne Pasteis de Bélem – pyyycha! Pasteis mialam okazje sprobowac juz w Porto, ale nie byly takie smaczne – wiadomo, co oryginal to oryginal. Ponoc w Lizbonie jest zaledwie kilka osob, ktore znaja oryginalna recepture.

Wieczorem tego samego dnia wyladowalam na CS Popcorn Party organizowanym przez dziewczyne z Polski i jej kolezanke Rosjanke. Bylo calkiem fajnie i zjawilo sie sporo ludzi. Pod koniec dotarli tez Ciro i Kaisa, ktorych poznalam w Porto. Po imprezie, ktora skonczyla sie w okolicach polnocy, udalismy sie kontynuowac do Bairro Alto – dzielnicy slynacej z barow, pubow, klubow. Na ulicach bylo tak ciasno, ze ledwo mozna bylo przejsc i trzeba bylo sie bardzo pilnowac, aby sie nie zgubic. Wsrod naszej grupy bylo trzech chlopakow z Pakistanu, z ktorymi przegadalam chyba najwiecej czasu. Wypytywalam ich jak sie studiuje w Europie i jak wyglada ich zycie. Smutno mi sie zrobilo, kiedy jeden z nich – Tauqir – powiedzial, ze jego rodzina chce aby poslubil dziewczyne z Pakistanu i po ukonczeniu edukacji zapewne bedzie musial wrocic do kraju i ozenic sie z kims, kogo w ogole nie bedzie znal. Dziewczyna z Europy nie ma praktycznie zadnych szans.

Ostatniego dnia w Lizbonie spotkalam sie z Mario Jorge’em. Niesamowicie pozytywna osoba, z ktora spedzilam bardzo fajny dzien i smialam sie do rozpuku. Mario wzial mnie na ginje – specyficzny portugalski trunek z wisni o bardzo wysokiej zawartosci alkoholu, a potem poszwedalismy sie troche po miescie. Okazalo sie, ze jest doswiadczonym piechurem i ma za soba kilka szlakow Camino de Santiago (!!!), a poza tym to nie lubi Hiszpanii, bo to jedyny sasiad Portugalii. Bardzo ubolewal nad faktem, ze w swej podrozy omine poludnie Portugalii, ale zastrzegl, ze do Lizbony ponownie musze wrocic. A ja mam nadzieje, ze ten powrot nastapi za jakis czas, bo mam mile wspomnienia zwiazane z tym miastem i nie spodziewajac sie po nim zbyt duzo (jak w przypadku Porto), zrobilo na mnie pozytywne wrazenie. A przeciez o to wlasnie chodzi – aby wracac do miejsc, ktore znacza dla nas cos wiecej, niz kilka ladnych zdjec, nieprawdaz?
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (20)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
caminho
Marta Lipińska
zwiedziła 3.5% świata (7 państw)
Zasoby: 25 wpisów25 6 komentarzy6 314 zdjęć314 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże
28.06.2009 - 24.07.2009
 
 
01.02.2009 - 27.05.2009